niedziela, 14 marca 2010

ž jak želvy, czyli żółtwie


Praga to miasto, w którym myśli się o ludzkich potrzebach, m.in dotyczących trunków wszelakich. Oprócz panelaków (czyli tutejszych blokowisk) właściwie w każdej dzielnicy, na każdej ulice jest jakaś knajpa, czasami nawet kilka. Oczywiście jak to zazwyczaj bywa, rekordy zostają wpisane do księgi Guinessa, dzięki czemu można się dowiedzieć, że Žižkov jest najgęściej uknajpioną dzielnicą na świecie na jednego mieszkańca.

No więc, gdy już taki statystyczny Czech, który jest również największym na świecie konsumentem piwa, pojawi się w hospodzie, zazwyczaj nie ogranicza się do jednego, małego. Nawet jeśli ma właśnie przerwę na lunch. Jeśli idzie do swojej przydomowej, zaprzyjaźnionej knajpy problemu nie ma. Nawet na czworaka jakoś do domu dotrze. Gdy jednak wypije trochę więcej, a do tego przyjechał autem, zawsze może zadzwonić po żółwia. Przyjedzie np. ten z firmy modrý anděl (niebieski anioł) i bezpiecznie odtransportuje obywatela i jego auto do domu.

Instytucja zastępczych kierowców na telefon jest w Pradze niezwykle popularna, a do tego tańsza niż taksówka. Co ciekawe, niektórzy korzystają z niej również rano, kiedy czują że ilość promili w ich organizmie nadal przewyższa dopuszczalne normy (w Czechach jest rygorystyczne prawo, we krwi nie można mieć nawet ułamka promila alkoholu). Anioł przyjeżdża do ciebie i bezpiecznie transportuje do pracy, gdzie możesz sobie w spokoju trzeźwieć.

Kiedy wieczorową porą napotykam na ulicach niebieskie anioły, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że Czesi to naród, który jest absolutnym mistrzem w minimalizacji przeszkód życiowych. Nie ma takiego problemu, którego nie można albo zbagatelizować albo wyeliminować. Byleby tylko nadal trwać v klídku, no i łamać prawo w granicach rozsądku. W końcu sami przyznają, że aspirują raczej do bycia weselszym odpowiednikiem swoich zachodnich sąsiadów, a nie tymi nieobliczalnymi Słowianami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz