poniedziałek, 8 marca 2010

G jak godziny otwarcia sklepów




Czechy to kraj, w którym łatwo przypomnieć sobie słuszność maksymy mówiącej, że praca nie jest najważniejsza w naszym życiu. Jest przecież tyle innych wymiarów codzienności, które trzeba solidnie pielęgnować. Znajomi, rodzina, spotkania przy piwie, uprawianie sportów, oglądania meczów, łowienie ryb, jeżdżenie na chałupę. Wszystko powinno być v pohodě i oczywiście również v klídku. Stan radosnego spełnienia, niezbyt euforyczny, raczej syty i niezmienny. Żadnych tam nadmiernych ekscesów (piwo raczej uspakaja niż dodaje bojowego narowu), romantycznych uniesień. Żeby można było sobie ponarzekać na kraj i ludzi w miłym towarzystwie. Starsze panie przy winku, panowie w hospodach. Lub na odwrót.

Ten to wspaniały kllídek ogarnia naprawdę wszystkich. Na chwilę zapominamy o pędzie, biegu do pracy, pośpiechu. Wszystko jest takie wyważone i skrojone na ludzką miarę. Chodzimy po ulicach z uśmiechem, bo w sumie brudno tak samo jak w Warszawie, ale jakoś tak wolniej i pocieszniej. I te wszystkie otwarte hospody, kawiarnie i knajpy. I jeszcze jeśli akurat nie ma zimy, to tak ten prawie południowy klimat czujemy. I byłoby wiecznie tak pięknie, gdyby nagle nie okazało się, że w lodówce wieje pustka.

Czeka nas bowiem wędrówka do sklepu. A sklepy jak wiadomo mają właścicieli i pracowników. Jeśli są Czechami, należy zapomnieć o tym, że po 18 uda się cokolwiek kupić. Odkładanie zakupów, dorabiania kluczy itp. na weekend mija się z celem - punkty obsługi są otwarte tylko w tygodniu. W końcu w weekend trzeba odpocząć. Kiedy zaczyna się letni czas, Prażanie tłumie wyjeżdżają za miasto. Ostatnio właściciel często odwiedzanego bazaru (sklepu ze starociami) z rozbrajającą szczerością poinformował mnie, że już niedługo będzie zamykał swój kiermasz w piątki o 13, bo pogoda się poprawia i trzeba ruszyć za miasto. Oczywiście bazar w weekend jest zawsze zamknięty. Kiedy kończę pracę o 17 muszę biegiem kierować się w jego stronę, bo inaczej nigdy bym nie znalazła różnych skarbów czeskiego szkła. I taką tendencję widać u wszystkich. Jedyne miejsca, w których można zrobić zakupy w weekend to galerie handlowe i potraviny u Wietnamczyków.

Wietnamczycy pracują non stop. Ich sklepy otwarte są w świątek, piątek i niedzielę. I to jedyny ratunek dla dziwnej Polki, co to zapomina, że co prawda praca rzecz święta, ale umiar jest najważniejszy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz