czwartek, 27 maja 2010

T jak tablice informacyjne




Mentalność narodowa to kwestia złożona. Wszyscy na prawo i lewo udowadniają, że samo mówienie o odrębnym, specyficznym charakterze mieszkańców jakiegoś państwa to istny ciemnogród. Każdy jest inny, uogólniania nie ma sensu, to prosta droga do świata stereotypów i biało-czarnej perspektywy... Być może, ale pozostawiając naukowe rozważania na boku nie można przeoczyć faktu, że jednak pewne różnice są widoczne gołym okiem. A cóż lepiej widać, niż napisy rodzaju wszelakiego?

Wyobraźmy sobie, że idziemy na spacer do czeskiego parku. Słońce świeci albo i nie. Przy boku radośnie merdając ogonem podąża nasz pies, bo jeśli chcemy być bardzo czescy zwierzę jest towarzyszem obowiązkowym. Na skwerku czekają już na nas inni właściciele czworonożnych pupili. Im więcej, tym lepiej. Ludzie sobie pogawędzą lub wypiją piwko pod okolicznymi parasolami, a psy się zintegrują. Wśród psów zapewne będą błąkać się jakieś małe dzieci. Taka przyjazna mieszanina.

I w tym oto parku, na tym oto skwerku czekają na nas tabliczki informacyjne. Polak przystanie przy nich dłużej, bo to co nagle mu się objawi, wprawi go w głęboką zadumę. Otóż polskie oko przyzwyczajone do wszelakich zakazów i pouczeń odkryje nagle, że może istnieć świat inny. Rzeczywistość, w której dziękuję się właścicielom za to, że prowadzą swojego psa na smyczy albo sprzątają po swoim pupilu. Żadnego "nie srać pod blokiem" (napis na jednym z warszawskich blokowisk) nie znajdzie. Tylko dziękujemy i dziękujemy. I poczuje, że chyba jednak posprząta po tym swoim pupilu, bo jak już tak dziękują, to głupio jakoś zignorować.

A potem przystanie jeszcze dłużej przy ikonach informujących o tym, co można robić w parku. Otóż, można jeździć na rolkach, rowerach, wyprowadzać psy i zaleca się również deptać trawę.

Najnormalniej w świecie trawa jest po to, żeby po niej chodzić, a jeśli ktoś ma skrupuły, to administrator parku potwierdza, a nawet namawia do takiego barbarzyńskiego aktu. Ba, można nawet na tej trawie się położyć i w biały dzień poić się alkoholami wszelakimi. Że pić można tabliczki nie zamieścili, bo to się rozumie samo przez się.

I kiedy już pomyślimy, że Czesi to taki cudowny i uprzejmy naród i przyzwyczaimy się do wszystkich "dziękuję", nagle odkryjemy arcy dwoistość tego zwrotu. Objawi się nam ona w momencie, kiedy jak jedna moja znajoma, wychodząc rano z domu za szybą naszego samochodu odkryjemy starannie wykaligrafowaną ręką sympatycznego sąsiada kartkę: Dziękujemy że parkujecie na trawniku. Nic dodać, nic ująć.